• Pokaż swoją osobowość, czyli dialogi o życiu

    Miejscem akcji jest miasto Warszawa.

    Konkretnie okolice Placu Grzybowskiego.

    Okolicznościami akcji jest jakiś miejski event, w tym wypadku Festiwal Singera, ale nie wiem, po co to podaję, bo w sumie nie ma to aż takiego znaczenia.

    czasem akcji jest wyjątkowo urokliwa końcówka sierpnia, ciepło, słońce, zero wiatru, takie zbytki.

    Bohaterki są zaś dwie: ja i moja przyjaciółka.

    A teraz podam trochę informacji o przyjaciółce, bo te akurat mają znaczenie. Otóż znamy się nie krótko, nie długo, jakieś 4 lata chyba. Moja rozmówczyni ma tyle lat co moja matka, czyli cóż, niespodzianka – jest starsza! Ale nie tak znowu dużo, jakieś 20 lat. Życzę sobie być taka za 20 lat, jak ona, ale chyba marne nadzieje. No nic.

    W każdym razie czasem się spotykamy, czasem rozmawiamy (jedyna osoba, która omawia ze mną godzinami koty i nigdy jej to nie nudzi). Tak też i stało się w tę niedzielę.

    Siedzimy sobie przy stoliku, ja piję sobie koszerne wino, moja przyjaciółka czeka na setny jakiś naszyjnik do kolekcji, który ma jej zrobić jakiś pan.

    Więc siedzimy.

    Oprócz życiowych spraw omawiamy rzecz jasna outfity, głównie pań. Faceci są bowiem nieciekawi pod tym względem, a według mojej przyjaciółki to ogólnie pod żadnym. No cóż. Coś w tym jakby jest. Ale do rzeczy.

    A to idzie sobie pani grubo po 60-tce w prześwitującej sukience i widać jej bieliznę, a to pani w outficie przypominającym zasłonę, a to ubrana nazbyt kolorowo aż trafia się prawdziwy hit i tu zaczyna się właściwa akcja.

    Trafia się kobita, na oko ok po 30 tce mocno, czyli jak na zebrane towarzystwo stosunkowo młoda. Jest niska, ma nózki paróweczki, ozdobione butami kopytkami (takie sportowe na koturnie, projektant płakał jak projektował), co dodatkowo potęguje efekt ciężkich nóżek, na górze ma tylko szerokie ponczo w kolorze neutralnym i ogoloną „na zapałkę” jak się mówiło w czasach prosperity Ewy Bem. Pani jest ewidentnie przy kości, twarz bez makijażu, typ – bardziej niż przeciętny.

    Zwracamy na nią uwagę obie, obie urzeczone zjawiskiem.

    I teraz zaczyna się dialog.

    • Jeeeezuuu, ale się odstawiła, jak mogła ubrać takie buty, które jeszcze bradziej podkreślają, że ma grube nogi – to mówię ja
    • No, to według ciebie jest źle dobrane, może ona uważa inaczej, że świetnie właśnie – mówi moja przyjaciółka

    Nie mam na to argumentu, ale ważne że obie uważamy kobitę za ubraną co najmniej ekscentrycznie. Nie poddaję się. Drążę dalej.

    • Ej, ale zobacz jakiego ma ładnego męża! (babka podchodzi do przystojnego całkiem faceta z dzieckiem i odchodzą w dal). Jak to jest, że taka brzydka baba ma ładnego faceta???
    • Wiesz, może ona MA OSOBOWOŚĆ! – mówi przyjaciółka
    • Ale jak to?!!! Ja też mam osobowość! Ja niby nie mam osobowości??!! – to mówię ja trochę jakby oburzona, bo nie mam ładnego męża, ale osobowość???

    Moja interlokutorka:

    • Ja tam nie wiem, czy ty masz osobowość. Wiecznie grzebiesz w telefonie i mówisz o tym, że jesteś gruba.
      Ale coś tam piszesz. Czytałam. To może i jakąś masz.

    Kurtyna

    A wy?:) Jaką macie osobowość?:)

     

  • Mini poradnik bycia nieszczęśliwym, czyli na przekór tyranii optymizmu

    Mało jest niepodlegających dyskusji prawd. Ale ta jest jedną z nich.

    Że wszyscy chcą być szczęśliwi, a nikt nie chce być nieszczęśliwy.

    Znam dziesiątki poradników o tym, jak być szczęśliwym w pracy, jak być szczęśliwym w małżeństwie, jak być szczęśliwym w związku, jak być szczęśliwym singlem, jak być szczęśliwym ojcem albo matką, jak być szczęśliwym dzieckiem ojca i matki, jak być szczęśliwym wnukiem – to nie znam. Ale generalnie na wszystkie nasze przypadłości i role życiowe przypadnie kilkadziesiąt poradników o tym, jak będąc tym kim się jest sięgnąć po najwyższy laur, tj. odczucie szczęścia.

    I przez to wszystko wydaje nam się, że bycie szczęśliwym to nasza życiowa powinność. Nie będąc szczęśliwym i optymistycznym musimy czuć się winni oraz wyrzuceni na społeczny margines jako życiowe niedojdy, które nie umieją nawet zastosować się do poradników.

    A tymczasem szczęście jest stanem dość krótkotrwałym i ulotnym i w dodatku przereklamowanym. Jest czymś, co wmówili nam władcy umysłów, marketingowcy wszelkich firm i zjawisk, które chcąc nam sprzedać obrandowują klauzulą – „niezbędne do szczęścia”. Wchodzą w to nie tylko rzeczy materialne, ale też nasze emocje.

    Za to nie czytałam jak dotąd żadnego poradnika „Jak być człowiekiem nieszczęśliwym”. I uznałam, że nadeszła pora, aby podzielić się swoimi obserwacjami w temacie oraz własnymi, w pocie czoła zdobytymi skillsami w kwestii bycia nieszczęśliwym. Przedstawię kilka tricków, jak skutecznie się unieszczęśliwić, jak wybiec pod prąd ogólnym trendom i nakazom pławienia się w wiecznie dobrym humorze i cudownym nastroju z użytkownikiem jakimś tam na plaży we Władysławowie.

    Jeszcze tylko zanim przejdę do udzielania moich światłych rad wyjaśnię, dlaczego warto być nieszczęśliwym.

    Bo:

    • bez nieszczęścia nie ma szczęścia; proste.
    • warto podnieść samoocenę ludziom, którzy z natury są częściej smutni niż zadowoleni, żeby nie myśleli sobie, że są kompletnie do bani, ale że również ich sposób odczuwania świata ma sens. I to głęboki!
    • ludzie wcale nie lubią tak bardzo innych szczęśliwych ludzi, przeważnie jest tak, że tych, którzy się uśmiechają i są wiecznie zadowoleni, nie znoszą, nienawidzą. Tak, ludzie szczęśliwi wkurzają. Ba, budzą nawet podejrzenia. To dziwne być wiecznie zadowolonym. Spalił ci się dom? Porzucił cię mąż? Straciłeś pracę? I uśmiechasz się? Nie. To nienormalne. Jeździsz 5 razy w roku na zajebiste wakacje? Masz super partnera? Super dzieci? Wyglądasz najlepiej od lat? Spełniasz się w pracy i masz kupę hajsu? Polubimy twój status na Facebooku, ale nienawidzimy cię. Mógłbyś chociaż zachorować na raka, bo chcemy ci współczuć, no polubić tak od serca.

    Zatem ja tu zaproponuję mniej drastyczne porady niż zachorowanie na raka, które pomogą nam w życiu być lubianymi i ogólnie nieszczęśliwymi ludźmi, na których na bank przyjdzie moda, jak na normcorów.

    Bądźcie więc nieszczęśliwi, poczujcie, że życie ma smak.

    Aby ułatwić wam orientację i oszczędzić czasu, pogrupowałam najbardziej pożądane umiejętności na kategorie. możecie to sobie wydrukować i powiesić w biurze nad biurkiem.

    A więc, aby poczuć się nieszczęśliwym, na pewno warto:

    NIESZCZĘŚCIE VERSUS MY

    • nieustannie porównywać się z innymi i rzecz jasna uważać, że inni mają lepiej
    • opływać zawsze w morzu wątpliwości, zwłaszcza na swój temat
    • ochoczo poddawać się stanom lękowym, ataki paniki też są w cenie
    • pielęgnować kiepskie zdanie na swój temat, swojego wyglądu, kompetencji, dzieciństwa, tonu w jakim mówicie Dzień dobry pani w sklepie, wszystkiego
    • pielęgnować ze szczególną starannością swoją złość, zawiść i frustrację, obdarzać te uczucia szczególną atencją
    • często wizualizować  siebie na łóżku szpitalnym na oddziale onkologii na Roentgena albo jeszcze lepiej – w hospicjum lub w domu starców
    • tarzać się przy każdej okazji w poczuciu winy
    • użalać się nad sobą w każdej wolnej chwili
    • gadać ciągle o sobie
    • myśleć, że jest się głupszym niż reszta
    • bać się podejmować decyzje i bać się wszystkiego – począwszy od piorunów i pająków a skończywszy na tym, co ludzie powiedzą
    • szczycić się swoim introwertyzmem graniczącym z aspergerem przedstawiając to jako objaw waszej wyjątkowości
    • być biernym i roszczeniowym a poniekąd i rozmemłanym
    • pochylać się nad każdym drgnieniem swoich emocji, rozkładać je na czynniki pierwsze pogrążając się skutecznie w jeszcze większym poczuciu beznadziei i braku wyjścia z sytuacji, zapisywać w moleskinach
    • unikać bycia sumiennym i konsekwentnym
    • być mega przewrażliwionym na swoim punkcie
    • nie uśmiechać się
    • nie mieć do siebie dystansu a poczucie humoru ćwiczyć jedynie na dowcipach z czasopisma Angora lub kawałach o szwagrze.

    NIESZCZĘŚCIE VERSUS INNI

    • uważać, że innym jest lepiej, bo mili szczęśliwe dzieciństwo a nam zawsze było pod górkę
    • krytykować wszystkich i wszystko z sobą na czele
    • szczególnie hołubić zawiść i zazdrość do znajomych na podstawie statusów na Facebooku, według których są oni szczęśliwi
    • poświęcać innym tyle miejsca, ile tutaj poświęcone jest tej kategorii w zderzeniu z kategorią MY, czyli nic.

    NIESZCZĘŚCIE VERSUS CZAS

    • rozpamiętywać przeszłość i postrzegać ją jako pasmo niepowodzeń, porażek i przykrości
    • żyjąc chwilą nie planować przyszłości wychodząc z założenia jak Sędzia z „Pana Tadeusza”, że jakoś to będzie.
    • uporczywie wracać do przykrych myśli i namiętnie je wałkować z samym sobą i z każdym, kto zechce posłuchać
    • stale myśleć o przemijaniu i o tym, że czas zapierdala i panicznie bać się przyszłości i myśleć o śmierci

    NIESZCZĘŚCIE VERSUS ZWIĄZKI

    • w związku być sobą
    • uważać, że najlepszym związkiem na życie będzie związek z osobą niedojrzałą, która nie wie czego chce, ale ładnie się wypowiada albo co gorsza – ładnie wygląda
    • uważać, że związek z kimkolwiek to cel na życie
    • przedkładać sprawy partnera i domowników, dzieci, kotów, psów nad swoje własne
    • chcieć zbawiać partnera a nie siebie
    • robić partnerowi prasowanie

    Tak, jest tego dużo, ale myślę, że jesteście pojętni i dacie radę w niedługim czasie osiągnąć stan prawdziwego nieszczęścia, a nawet – stać się ekspertem w tej dziedzinie. Czego szczerze wam wszystkim oczywiście życzę i polecam, bo jestem przekonana, że stosując te porady w życiu staniecie się ludźmi świadomymi i pełnowartościowymi a nie jakimiś tam zadowolonymi z siebie, którzy się cieszą, że wstaje nowy dzień. Bo to jest niemodne, bez sensu i nie ma co dawać się zwariować oraz poddać tyranii optymizmu, bycia pięknym, młodym, uśmiechniętym i zadowolonym.

     

     

    fot. na górze to screen z filmu Woody Allena – Annie Hall (1977)

  • O mądrościach z dupy, czyli jak żyć

    Nie wiem za bardzo, jak zacząć ten tekst, to powiem bez zbędnych wstępów prawdę, a mianowicie, że jestem wkurzona.

    Jestem bezwzględnie wiecznie nienażartym konsumentem współczesnych mediów elektronicznych, społecznościowych, całego tego dobra, które daje podłączenie do globalnej sieci. W związku z tą zachłannością zaczynam się zatykać z przeżarcia i z trudem tamować odruch wymiotny na widok kolejnego tłustego fastfoodzika udającego szlachetny slow food w postaci wykwintnego deseru z kaszy jaglanej na bazie buraczkowego hummusu.

    Ale tym razem nie chodzi mi o żarcie, użyłam tylko takiej sprytnej w moim mniemaniu metafory:)

    A chodzi mi tym razem o słowa.

    Bo wcale nie jest tak, że współczesne media to tylko obrazki i głupie filmiki na YouTubie. Jest w nich też wiele słów.

    Że słowa mają moc – to wiemy.

    Że język, jakim się posługujemy – stwarza nasze myśli – też wiemy.

    Że jak coś jest napisane, stworzone, opublikowane – to ma jeszcze większą moc – i to też wiemy.

    Tylko czy ta moc słów usprawiedliwia to, że używa się ich w tak zatrważająco idiotyczny sposób jak teraz?

    Dlaczego mocy, jaką daje język używa się do stwarzania rzeczywistości, która przyczynia się do tego, że ludzie idiocieją? Czy dlatego, że po prostu my wszyscy jesteśmy idiotami, którym da się w mówić każde gówno tylko dlatego, że napisze to osoba, która np. ładnie się ubierze na zdjęciu albo zrobi sobie rzeźbę brzucha albo napisze komentarz do czyjejś śmierci i zbierze tysiące lajków na facebooku?

    Lawinowo rośnie liczba ludzi, którym się wydaje, że są  świetnymi ekspertami od życia w związku z tym, że pochodzili np. z Pcimia Dolnego a udaje im się zarobić na trzy razy więcej par butów i iść na 100 razy więcej kaw na mieście niż przeciętnemu Kowalskiemu z Olkusza albo wystąpili w Telewizji Śniadaniowej. I oni dzielą się swoimi przemyśleniami w tych mediach a reszta z powagą kiwa głowami pisząc w komentarzach „Taaaaak, jakie to głębokie, jakie to mądre jest”. A ja nie wiem o co chodzi, dlaczego tak się dzieje i strasznie mnie to drażni.

    Zaczęło się chyba od szalonego pochodu popularności Paolo Coleho. Niby się trochę z niego nabijano, ale własny felieton  redaktor Małgorzata Domagalik w „Pani” mu dała i co miesiąc dowiadywaliśmy się co robi Rycerz Światła a panny z liceum pożyczały sobie „Alchemika” dzielnie wypisując aforyzmy z „powieści” do notesów.

    Niedługo potem zawrotną karierę zrobiła amerykańska pańcia niejaka Rhonda Byrne i jej „Sekret”. Nawet Samantha Jones jak miała doła w Los Angeles, bo jej się znudził zapracowany super kochanek czytała te pierdoły na plaży w pierwszej części kinowego „Seksu w Wielkim Mieście”.

    Akurat mam tę książkę i podzielę się nią z wami. Otwieram na dowolnej stronie i co my tu mamy, czego dowiemy się O ŻYCIU?:

    To jest Twoje życie; czeka tylko, byś je odkrył! Dotąd myślałeś być może, że życie jest ciężarem i walką, a zatem według prawa przyciągania, będzie ono dla ciebie ciężarem i walką.

    (a teraz najlepsze)

    Zacznij od tej chwili krzyczeć do Wszechświata: życie jest takie proste! życie jest takie dobre! Spotyka mnie wszystko, co pożądane”.

    I jak tam? wiecie już jak żyć?:) Gotowi wybiec na balkon i krzyczeć do Wszechświata? Jak nie macie balkonu, to spoko, można chyba też przez okno.

    Idziemy dalej tym tropem, bo chcemy wiedzieć, nie tylko, jak mieć płaski brzuch i jaki koktajl wypić na kaca, ale też jak żyć, oczywista sprawa. I dlatego zaglądamy na fan page trenerki Ewy Chodakowskiej i czytamy:

    (pisownia oryginalna)
    „Czesto mowię : powiedz swoje marzenie na głos, a słysząc je poczuj juz smak spełnienia !! Wizualizuj to co chcesz osiągnąć i zachowuj sie tak, jakbyś to juz osiągnęła ..
    Hmm..

    Moze pora zmienic zdanie?
    Wizualizuj? TAK!!!
    Rozpowiadaj wszem i wobec o swoich marzeniach ? Moze poczekaj az sie spełnią

    🙂

    zeby nikt nie odważył sie wcześniej pokrzyżować Ci planów ..”

    Skądś to już znamy, prawda? No to pora iść krzyczeć do Wszechświata? Gotowi?

    Jak nie, to ugrzęźniecie na zawsze w swoim nudnym beznadziejnym życiu bez planów i nadziei na 13 tysięcy lajków pod postem, z paczką czipsów leżąc na kanapie pielęgnując swoją życiową pierdołowatość.

    No ale dobra, czasem można mieć gorszy dzień i tu z pomocą przychodzi nam top blogerka modowa Maffashion, która nota bene też będzie robić se zdjęcie jak skacze na skakance pod okiem Chodakowskiej. Jest to ten sam sort głębokości przemyśleń na temat życia. No więc jak macie doła to po przebrnięciu przez milion postów na temat twarzy Maffashion w różnych ujęciach i porach dnia, trafiacie na coś takiego:

    (pisownia oryginalna)

    Frustruje nas wiele rzeczy, wiele spraw, zachowań… wielu ludzi nie umie się odciąć, ulegają – poddają się tym ‘słabościom’, które tak bardzo tępią, które ich samych wielokrotnie kaleczą, obrażają.
    Należy zwalczyć w sobie takie myślenie, działania tymbardziej jeśli i my nie lubimy być im poddawani.”

    Tak, że pamiętajmy – doła zwalczamy zawsze bardzo zdeterminowani, najlepiej za pomocą trzech kropek, ta graficzna zaduma zawsze pomaga.

    Ale bywają też gorsze rzeczy niż samotność w tłumie opiewana przez blogerkę w tym poście czy też niewiara w siebie. Tą kwestią śmierć. Wiadomo, że jak ktoś się z nią zetknie, ze śmiercią bliskiego i to przeżyje, to stanie się upoważniony do tego, by napisać kolejny poradnik „Jak żyć”, bo ta osoba już to wie.

    I wtedy wchodzimy sobie na profil Projekt Egoistka i tam pani, której swoją drogą współczuję straty, ale na Boga. Więc Egoistka tako nam rzecze po śmierci swego męża:

    Zamiast generować plany B, C i D skup się na doświadczeniu chwili, bo za chwilę może się okazać, że Twoje plany nie są aktualne.
    Nie podejmuj ważnych decyzji gdy Twój umysł jest zmącony i zakłócony wątpliwościami.
    (moje ulubione)
    Wykorzystaj każdą chwilę swojego życia – nie wiesz kiedy się skończy.

    Bądź żywy a nie martwy za życia. Będziesz martwy gdy Twoje życie się skończy.”

    I tak dalej i tak dalej, takich mądrości wyliczyła ze dwadzieścia a wszystkie na podobnym poziomie odkrywcze i głęboko głębokie.

    No i na koniec pozostając przy tematach funeralnych i ostatecznych przytoczę fragment psychologicznej prozy pani psycholog od Wszystkiego Małgorzaty Ohme, która umieściła na portalu Mamadu swoje przemyślenia związane z nagłą śmiercią narodowego bogacza Jana Kulczyka:

    „Czarny pasek na dole w TVN24.

    (ej! dobrze rozgrywa napięcie co nie?)

    Zaraz po tym przypominasz sobie, że Ty, Twoi bliscy – nadal żyjecie. Pojawia się wdzięczność i radość granicząca z euforią, że to dziwne niepojęte zjawisko, jakim jest życie- nadal jest Twoim doświadczeniem. I że mimo strachu, smutku i wielu bolesnych chwil- nadal chce Ci się żyć. Bardzo mocno.

    (i na koniec mocny strzał między oczy, niespodziewany)

    Więc pomyślałam: ŻYJ. Wróć do domu, przytul tych, których kochasz… Żyj.”

    Najlepiej skomentowała to na FB moja koleżanka Marta, dzięki której trafiłam na ten tekst zresztą:” Czy za takie pierdoły jest wierszówka? Bo moj kot szuka pracy”.

    Tak się zastanawiam, czy takie oburzenie, które wyrażam tutaj nie jest objawem starzenia się, chęci powiedzenia, że „za moich czasów”, kiedy w TV były dwa programy też zbierało się mądrości pisane, ale zamiast Chodakowskiej był Kotarbiński a zamiast Maffashion była Simone de Beauvoir. Można skwitować to prosto – jakie czasy, taka Simone, można faktycznie przypisać moją wściekłość na zalew tych wszystkich pierdół tym, że już nie rozumiem tego świata i to ze starości, ale cytowana powyżej Marta, która szuka pracy dla swojego kota nie ma chyba jeszcze 30-tki. Więc ta opcja odpada. Z tym starzeniem się. Nie mogę mieć tak ciągle kompleksów na punkcie jakiegoś głupiego faktu, że urodziłam się w latach popularności Beatlesów;] Przecież Rhonda Byrne od razu by mi doradziła, żebym tak nie myślała i od razu stanę się optymistką prowadzącą szkolenia motywacyjne dla dziewuszek z małych miast chcących uzyskiwać zdolność kredytową w dużym mieście akurat.

    Wyraziłam oburzenie, ale nie za bardzo wiem, jak zaradzić temu zjawisku, które opisałam. Zatrzymać się tego nie da. Co i raz ktoś kto ugotuje zupę na zielono, kupi sobie torebkę Channel za 150 tys zł., weźmie psa ze schroniska albo nie wiem – usiądzie na ławce i w związku z tym będzie chciał podzielić się ze światem jak do tego doszedł albo jak sobie z tym poradził i nic tym ludziom w tym nie przeszkodzi a pozostałym nie przeszkodzi bić brawo.

    Ja tylko się pocieszę, że są jeszcze na świecie ludzie, którzy mają wątpliwości.

    I choćby nie wiem co przeżyli, nie będą nas uczyć jak żyć, za to jak się ich poczyta, to od razu powraca wiara w to, że słowa mają moc, opisując rzeczywistość taką, jaka jest.

    I to nic, że Alberto Moravia, którego tu przytoczę na koniec dla przyczesania sobie mózgu, już nie żyje.

    „Uderzyło mnie przede wszystkim, że nie chce mi się robić absolutnie nic, mimo iż gorąco coś robić pragnę. Czułem więc, że nie mam ochoty spotykać ludzi, ale nie chcę też przebywać w samotności; że nie ciągnie mnie do podróży, ale nie chcę dalej mieszkać w Rzymie; nie chcę malować i nie chcę przestać malować; nie chcę ani spać ani czuwać; i tak dalej (…)
    Niekiedy poddając się majakom nudy, zadawałem sobie pytanie, czy nie chcę czasem umrzeć; było to pytanie najzupełniej uzasadnione, zważywszy na fakt, że tak bardzo nie podobało mi się życie. Wtedy jednak stwierdziłem ze zdumieniem, że chociaż nie lubię żyć, nie chcę także umrzeć”.
    „Nuda” – A.Moravia

    No i dzięki Bogu, jest jeszcze Masłowska.
    No i ja:) która powiem wam, jak żyć, bo mam dwa koty i usiadłam wczoraj na ławce.

  • Jak być sexy i fashion, czyli pochwała niekonsekwencji

    Błogosławieni ci, którzy mają w dupie to, że jakiś przechodzień ma na sobie białe pumy i koszulkę polo z postawionym kołnierzykiem. Mnie takie zjawiska potrafią wprawić w melancholię i depresyjny rodzaj zadumy. Nie potrafię dokładnie stwierdzić, dlaczego tak się dzieje. Chodzi może o bycie sexy i fashion.

    Naprawdę godzinami zastanawiam się, czy jak schudnę kilka kilo to będę szczęśliwsza, czy życie będzie wtedy przyjaźniejsze? Dlaczego, ci, którzy kilogramami się nie przejmują, są zupełnie zadowoleni z siebie, czy bodypoisitve ma sens? Tak samo właściciele białych pum, też bywają przecież zadowoleni, a mnie to dziwi i wciąż jestem na tropie tej zagadki. Jedni preferują zagadki w typie, kto zabił, a ja poszukuję źródeł szczęścia u właścicieli białych pum, różowych koszulek polo albo wściekle neonowych new balansów, które w brzydocie śmiało konkurują z pumami.

    A przecież

    doskonale wiem, że

    to, jak wyglądamy to tylko mała część tego, kim naprawdę jesteśmy.

    Dość ważna, owszem, ale w sumie chyba (?) niewielka.
    Lecz mimo to, pisząc nawet ten tekst wciągam brzuch i zastanawiam się, jak wyglądam z profilu i że za bardzo się garbię, co nie jest seksi.
    To jest po prostu ten rodzaj bycia konsekwentnym.

    Dowodem na mój sposób pojmowania konsekwencji jest także mój stosunek do elementów outfitów. Dziś biała puma wydaje mi się straszna, ale za rok może mi się wydać obiektem pożądania, must have mojej szafy. OK, z tą pumą przesadziłam, ale…

    Nie od dziś wiadomo, że co jakiś czas modowi przewidywacze i trendsetterzy wmawiają ludowi, który ma coś kupić, że brzydkie jest ładne. Myślę, że ci kreatorzy marketingowi naprawdę świetnie się przy tym bawią, kiedy udaje im się wmówić masie, że np. torebki O-Bag są ładne, buty sportowe ze skrzydełkami są ładne, pancerniki Alexandra MacQuina powinny kosztować tyle, ile wynosi roczne PKB Ugandy. Uważam ludzi stojących za sukcesem marketingowym rzeczy brzydkich za współczesnych władców naszych umysłów.

    Może ich sukces opiera się też na wmówieniu masom, że ładne jest zbyt proste i oczywiste, i jak lubisz brzydotę, to szukasz głębiej?

    OK, teraz na to wpadłam, ale myśl tę zapisuję, bo wydaje mi się poruszająca i naprawdę, tu może być ten pies pogrzebany.

    Tylko problem w tym, że nie jest brzydkie to co jest brzydkie, tylko to, co za takie uzna jakieś sprytne gremium dyktujące nam, że tego lata kupujemy to, a w kolejnym roku już zupełnie co innego. I nigdy nie wiemy, dlaczego właściwie dziś biała puma jest symbolem bazaru, a za rok będzie ją z dumą nosić po wybiegu u Prady Cara Delavigne i w związku z tym większość z kupujących  będzie chciała być ubrana jak u Prady i mieć biały obuw marki Puma.

    Zresztą sportowe obuwie dawno trafiło do zestawu z eleganckimi kieckami a szpilki do grunge’owych jeansów. Taki Dior pewnie przekręca się w grobie. A ciekawe co by na to powiedziała Chanel, w sumie ona była prekursorką wygody, noszenia sztucznej biżuterii i lansowała brzydotę, bo jej żakieciki uważam za najbrzydsze wdzianka świata.

    Tak czy owak jakiś czas temu przeglądając modowe magazyny mówiłam – kombinezon? W życiu tego nie założę. Dziś mam dwa w szafie, mimo że w jednym wyglądam jak pomocnik mechanika samochodowego. Ale mam.

    Rok temu w Elle trafiłam na sesję, w której laska prezentuje ortopedyczne sandały onegdaj zarezerwowane dla niemieckich emerytów lub dla cioć z halluksami na działkę nazywane Birkenstockami. Od nazwy firmy, zresztą niemieckiej. Byłam szczerze oburzona tym, że tak na bezczela wmawia się ludziom, że te buty są houte couture. Dałam nawet wyraz swemu oburzeniu w poście na Facebooku. Rok temu!  Proszę, oto dowód.

    post

    Dziś? Trymufalnie ogłosiłam na tym samym facebooku moment nadejścia przesyłki z tymi sandałami, a radość swą dzieliłam z innymi szczęśliwymi posiadaczkami tego samego obuwia, których wygoda jest legendarna, a które obcierają przy pierwszych już 3 krokach.
    Te brzydkie buty zaistniały w kontekście, który był dla mnie wyznacznikiem dobrego gustu. To przez Kopenhagę. Tam wszyscy dyskretnie i gustownie ubrani ludzie „PRZEŁAMYWALI” szlachetność swoich twarzy, nienachalność ubrań tymi właśnie brzydkimi butami.
    Oczywiście modowe stylizacje na ten sezon pełne są sandałów na koturnach, z szerokimi paskami na krzyż (jakie nosił mój dziadek;] i które uważałam za strasznie wieśniackie) i właśnie birkenstocków, ale nie wiedzieć czemu, nie ma w tej paradzie absurdalnej brzydoty np. sandałów jezusków. Dlaczego buty na podobnej podeszwie jak birkenstocki, ale mające paseczek przesunięty nieco na bok, w prawą stronę są passe, a birkeny są top of the top? Czyżby dlatego, że paseczek przy małym placu uwydatnia ten mały palec, który jest najmniej ładny spośród ludzkich części ciała? Ale Kim Kardashian też nasza sandały na obcasie z paseczkiem w poprzek i wyłazi jej niemalowniczo mały palec trący podłoże, a jednak wkłada te buty, a Kayne płaci za nie jakąś równowartość moich rocznych dochodów.
    Więc ja naprawdę nie wiem, dlaczego te buty a nie inne są ładne i dlaczego nie są to pumy.

    W jakim mnie samą stawia to wszystko świetle?

    Oczywiście w złym i oczywiście średnio się tym przejmuję, bo co może zmącić mą radość teraz, kiedy mogę zaczarować otoczenie brzydotą moich sandałów i mogę pokazać środkowy palec wszystkim męskim fetyszystom opiewającym wysoki obcas i pończochę jako jedyny wyznacznik  bycia seksi i cool.

    Może to jest właśnie to. Ubranie jako manifest. Już mniejsza tam z uleganiem modom, które nie ja tworzę, mniejsza  z tym, że konsekwencja nie jest moją mocną stroną.

    Tak naprawdę to uważam, że każdy element stroju, jaki na siebie wkładamy jest znakiem. Mniej lub bardziej świadomie wkładamy na siebie znaki, które niosą w świat nasze przekazy o nas samych. Każdy model naszego ubrania ma jakąś historię, nasz wybór, którego dokonaliśmy przy zakupie tej a nie innej rzeczy – skądś się wziął i coś o nas mówi.
    Nie wiem czym są białe pumy dla ich właścicieli, ale chętnie bym się dowiedziała, co ludźmi kieruje w wyborze tych a nie innych rzeczy.
    Ja wyczekiwałam na te ortopedyczne sandały, bo chciałam zawrzeć  w swoim zestawie ubraniowym element protestu przed wszechobecnym obowiązkiem bycia ładnym.
    Ładne jest zawodne i czasem nawet śmieszy. Jak taka laska z teledysku Whitesnake „Is this love”, która w białym wdzianku i w białych szpilach wije się przed długowłosym panem, a im obojgu oraz ich odbiorcom wydaje się, że tak trzeba i że to jest właśnie ładne i ocieka seksem. I to jest bardzo ciekawa sytuacja, która pokazuje, że aby być seksi trzeba być jednak fashion:

    oto pan, bohater sytuacji, pan jest ładny oraz pewny siebie, mrrr

    Zrzut ekranu 2015-08-08 o 22.06.04

    oto pani, która walczy o pana, dlatego też robi sceny i ucieka od niego w białych szpilach

    Zrzut ekranu 2015-08-08 o 22.06.08

    kiedy akurat nie ucieka, wije się przed panem, co jest zjawiskowe rzecz jasna

    Zrzut ekranu 2015-08-08 o 22.07.19

    za wicie się cała na biało, pani dostaje upragnioną nagrodę, zagości w pana łóżku

    Zrzut ekranu 2015-08-08 o 22.12.20

    oraz zostanie wzięta w ramiona

    Zrzut ekranu 2015-08-08 o 22.13.11

    fot. screeny z videoklipu

    Jest to śmieszne, ale w sumie i tak wszyscy zazdrościmy i mamy zamiar kupić białe szpilki oraz halkę (???) przy najbliższej nadarzającej się okazji, to panie, a panowie zrobią sobie trwałą i kupią wężowe kowbojki. Dzięki temu będziemy rządzić w seksie.
    A co by było, gdyby ona ona ubrała sobie birkenstocki, też białe i bawełnianą koszulkę a HM do spania w marynarskie paski? Nie wiem, może etiuda filmowa Urlicha Seidla albo na festiwal w Sundance. Raczej seks nie dla mas.

    Ktoś powie, że o co w ogóle tyle hałasu, skoro temat można zamknąć w ludowym porzekadle – nie to ładne co ładne, ale to co się komu podoba.
    Ale ja chcę nowej definicji „ładności”, żeby to co stare było uznane za ładne, młode za beznadziejne, pozycja na mnicha za najbardziej seksy, kumulacja energii na kanapie za najbardziej zdrowe zachowanie ever, żeby koty rządziły światem, nawet jeśli miałabym wtedy trochę przesrane, żeby cisi stali się głośni a głośni zostali wypchnięci na margines, żeby biedni stali się bogaci i pokój zapanował na świecie, żeby odwrócił się porządek rzeczy i Ewa Chodakowska nie była wyznacznikiem tego, co powinno być na topie.

    Mam tu parę propozycji na to, co dziś wydaje się brzydactwem a jutro może to włożę.

    Kolekcja kultowej brytyjskiej sieciówki Top Shop. Kiedyś tak nosiły się kujonki z mojego liceum

    top schop

    fot. via www.zalando.pl

    Baleriny na gumkę, śliczności:) szał w Nowym Jorku:)

    CELINE Ready to wear spring summer 2015 Paris fashion week september 2014 PHOTO: EAST NEWS / ZEPPELIN

    fot. za www.fashionpost.pl

    Culottes – spodnie, które w perfekcyjny sposób potrafią z idealnej sylwetki zrobić najgorszą:) Ociekają seksem.

    denim-culottes

    fot. za www.thefashionpolice.net

    Był to mój pierwszy krok do przejęcia władzy nad pragnieniami nie wychodząc z domu. Next step to będą te jezuski. Zagoszczą nie tylko w poradnikach “Jak ubrać się na pielgrzymkę”, ale ja będę je produkować a Alexander Wang będzie ozdabiał diamentami. Potem na Super Bowl wystąpi w nich Beyonce a ja będę już tak bogata, że …

    tego jeszcze nie obmyśliłam w sumie.

     

  • zjedz kanapkę