Chciałabym napisać jakiś na śmieszno tekst, do porechotania z możliwością na kilka sekund szerszej refleksji na temat życia, ale nie mogę.
Jakoś mi się nie składa.
Albo jest tak, że może po prostu nie ma tego we mnie, że jest śmiesznie, albo może to nie ten moment teraz.
Jak babka obawiająca się obsesyjnie, że zaszła w ciążę, w związku z czym wszędzie widzi ciężarne kobiety, tak ja widzę teraz wszędzie seriale, filmy albo o starości albo o życiu bez smaku.
Kiedy jestem naprawdę zdesperowana faktem, że wszystko obejrzałam co było do obejrzenia, żeby śniadanie nie miało pustego przebiegu – sięgam po Seks w Wielkim Mieście, ale i tym razem zdarzyła się koincydencja i trafiłam na odcinek, kiedy Miranda bała się, że umrze samotna i połowę twarzy zje jej kot. Reszta koleżanek zresztą mocno podzielała jej lęki, dlatego też biegały jak opętane po Manhattanie w poszukiwaniu Pana Idealnego pocieszając się, że na szczęście nie mają jeszcze 40 lat i wszystko może się zdarzyć.
I właśnie. Chętnie obejrzałabym kolejny sezon Seksu w wielkim mieście w czasach, kiedy bohaterki są grubo po 60-tce.
W II części filmu kinowego o ładnych paniach w ładnych butach było nadmienione, z odpowiednim poczuciem humoru, że Samantha boryka się jednak z menopauzą i zażywa tony dziwnych pigułek na utrzymanie swoich hormonów w ryzach i dzięki temu bzyka ochoczo najprzystojniejszego gościa rasy białej w hotelu w Abu Dhabi. W dodatku na plaży, na masce terenowego samochodu. How spectacular. Jakie pocieszenie dla wszystkich babek, które dobiegają 50 – tki. Jasny przekaz – możesz wszystko.
Ale co dalej? W końcu jednak to co nieuchronne je dopadnie i jakie będzie ich życie? Co będą robić? Jakie będą ich zajęcia, priorytety i złote myśli?
Starość to nadal taki temat jak rozmowy o problemach gastrycznych typu krew w kale albo gazy. Wszyscy przecież udają, że nie pierdzą a ich kupa nie śmierdzi, prawda?
Każdy będzie stary, pomarszczony, kobietom urosną wąsy, facetom obwisną tyłki, opuszki palców tak paskudnie się wyostrzą, za to stępi się wzrok i słuch i wszystko po kolei.
Jest to oczywiste, ale wszyscy, których nie dopadła 60 – tka udają, że ich to ominie jak np. ospa wietrzna. Że jakimś cudem będą mieli lat 60 czy 70 i takie status quo jak teraz, dużo chęci, zapału, pracy, dynamiki, jędrności, nadziei i planów a z chorób co najwyżej katar.
No niestety.
Tak nie będzie.
A co ciekawe, zaczynają nam to nieśmiało uświadamiać producenci filmowi, odzieżowi i może też inni, którzy mierzą się z faktem, że młodzieży z dużą siłą nabywczą nie przybywa, za to przybywa ludzi starych, którym zdarza się mieć pieniądze i ochotę na coś jeszcze prócz ucierania obsmarkanych nosów swoich wnuków.
I tak oto w gazetach modowych stylizacje na kolejne sezony nie kończą się na 40 czy 50+, obejmują już 70-tki. Firma Bohoboco zrobiła mocną kampanię swoich ubrań pokazując dwie modelki – standardowo młodą i wiekową – Helenę Norowicz. Ponieważ te kobiety, w tym wieku mogą coś kupić, a nie tylko nosić swoje bezkształtne spódnice z epoki Gierka, pokazano więc, że mając lat 70 można wyglądać dobrze.
W międzyczasie szukając jakiegoś serialu do obiadu trafiłam na „Grace and Frankie”. Nie bardzo mnie zachęcił, bo filmy mające w tytule imiona są zazwyczaj za bardzo popowe jak dla mnie.
I faktycznie, tak jest. Nie jest to serial z tą magią wyjątkowości czy nowatorskości jak Mad man, Homeland, Rodzina Soprano czy The Killing, kiedy się je ogląda i myśli sobie – woooow.
No to ten nie jest taki. Ten jest tak między sitcomem a solidną obyczajówką. Pełno w nim schematów, puszczania oka do widza, mało plenerów, czyli chyba niski budżet, ale temat ma naprawdę mało ograny, mało powszechny, rzadko goszczący na ekranach czegokolwiek.
Oto producenci z internetowego giganta Netflix postanowili pochylić się nad starością i pokazać, jak żyją kobiety i mężczyźni, którzy nie są ładnymi singlami, z super zawodami szukający partnerów na życie, by móc mówić „MY”, którzy nie są brzydką młodzieżą mającą nasrane w głowie jak „Girls”, którzy nie są zimnymi prawnikami z Manhattanu, przepracowanymi lekarzami, ani detektywami, ani seryjnymi mordercami o ciekawym profilu psychologicznym.
Bohaterowie są zwykłymi ludźmi, dwa małżeństwa, z dziećmi, no może trochę i niezwykłe, bo serial wychodzi też naprzeciw problemom gender, zatem ojcowie rodzin tuż przed emeryturą stwierdzają, że pora być wreszcie sobą, bo jak nie teraz to kiedy i zrobić comming out po czym obwieścić rodzinom, że kochają się od 20 lat, teraz więc się rozwiodą i wezmą gejowski ślub.
Zresztą to jest też dobry wniosek co do mężczyzn, którzy się starzeją. Mają z tym na ogół mniejszy problem niż kobiety. Każdy młodszy pan zapytany przez mnie, co będzie jak się zestarzeje, odpowiada – będę wreszcie mógł robić to, na co teraz nie ma w ogóle czasu.Faceci w starości upatrują bardziej swoje wyzwolenie od presji wszystkich i wszystkiego.
Z racji tego, że nie przywiązują aż takiej wagi do wyglądu jak kobiety a popyt na nich jest długo o wiele większy niż na kobiety w podobnym wieku – łagodniej przechodzą fazę pogodzenia się z tym, że coś im obwisa albo jest nieodwracalnie za grube, albo łyse.
No cóż, a starość w Stanach ma twarz Jane Fondy, która gra tytułową Grace, nosi apaszki od Hermesa i jada lunche na mieście.
Cóż porabiają staruszki w Ameryce, na ładnym przedmieściu, w nadmorskiej miejscowości, w ładnym domu?
Nie należy się przejmować, że producenci pokazują nam nierealną wizję 70 letnich ciał w postaci Jane Fondy. Wiadomo, że nam takiego stanu osiągnąć się po prostu nie uda, choćby z racji tego, że nie propagowałyśmy aerobiku w czasach, kiedy nikt o nim nie słyszał ani nie mamy takich pieniędzy na upiększanie i polepszanie tego, co nam się pogarsza.
To jest nieważne. Ważne, że bohaterki są stare i ważne co robią i co nam to uświadamia.
Z pewnością to, że wraz ze starością życie się nie kończy. To chcą nam powiedzieć twórcy tego serialu.
że owszem, trzeba się zdefiniować na nowo, bo mąż może umrzeć, czy w jakikolwiek inny sposób od nas odejść wcześniej czy później, fizycznie lub mentalnie.
No i rodzi się pytanie – co by tu porobić?
Praca na pełen etat już nie bardzo, a tu chciałoby się być przydatnym, zatem jakieś kursy może? Malarstwa dla byłych więźniów?
Nie ma za dużego wyboru, jeśli chodzi o spełnianie się w byciu przydatnym dla społeczeństwa. Zatem bohaterki starają się być przydatne dla samych siebie.
I na przykład mają iphony, Fonda ma niebieski 5 c co mnie wzruszło, mają MacBooki Air, jedna musi koniecznie nie umieć go otworzyć, uczestniczą żywo w socialach, twittują, mają konta na Facebooku, korzystają z portali randkowych, w każdym razie – są na bieżąco.
Mają też bolączki.
według twórców bolączkami starości kobiet są:
- niewidzialność
- suchość pochwy
Niewidzialności boi się każda starzejąca się kobieta. Boi się tego momentu, kiedy zauważa, że jednego dnia, kiedy szła w sukience oglądał się za nią ten czy tamten a teraz idzie i po prostu nic się nie dzieje. W serialu jest scena, kiedy Fonda z kumpelką idą do sklepu po fajki, stoją za ladą, a sprzedawca ociąga się z podejściem do nich, po czym, kiedy zjawia się młoda blondynka, obsługuje ją pierwszą z zapałem godnym kupna sportowego porsche. Fonda robi awanturę, krzyczy i się wścieka, koleżanka ją wyprowadza, wychodzą więc zrezygnowane, bo wiedzą, że to na nic. Tak po prostu jest, takie jest życie.
żeby sobie polepszyć samopoczucie idą więc w sobotni wieczór do klubu nocnego, do którego chadzały 40 lat temu i w ostrych makijażach tańczą na barze. Klientela bije im brawo, jak ciekawemu zjawisku, one wychodzą, siadają na krawężniku w miarę zadowolone i wiedzą, że niestety, seks w wielkim mieście już nie wróci.
Jedna z nich, Fonda rzecz jasna, znajduje partnera i oto chcą uprawiać seks, ale problem jest, bo sucho. Na szczęście mają organiczne lubrykanty, które uśmierzają ten problem, niemniej widok zetlałych prezerwatyw sprzed 30 iluś lat, które wysypały się z szuflady i były tyle lat właśnie nie używane, nie pociesza.
Tak więc na szczęście są sociale i smarowidła na wszystko, czasem nawet dorzeczni samotni mężczyźni w tym samym wieku, ale przeważnie kobiety nie bawią się tak świetnie jak ich nigdysiejsi mężowie czy kochankowie.
Panie owijają się więc w koc i odchodzą plażą w siną dal objęte i jakby pogodzone z tym, że niestety – niewiele się z tym wszystkim da zrobić.
Ale do obejrzenia serialu jednak zachęcam. Tak samo jak do wyobrażenia sobie, co w wieku lat 70 – ciu będzie robić Carrie Bradshaw i co będzie robić wy. I czy nie możecie się na to doczekać:]
PS. Zwracam też uwagę na napis na zdjęciu, fragment dialogu obu pań, kiedy Fonda przekonuje koleżankę, że jeśli jest się w związku, to trzeba zawsze trochę kłamać, bo inaczej nie jest możliwe, aby on był szczęśliwy. Teraz będzie spoiler. Wybrała jednak prawdę. A ceną jaką za nią zapłaciła, było wiadomo co:)
hmm…
Meteo, zachodzę w głowę czemu ty tak boisz się starości?
bo widzisz ją tylko w swoich wizjach, książkach i filmach?
Liczyłaś, że tobie się to nie przydarzy?
przyznam, że nie kumam
bo ja znam starość od podszewki i nie napawa mnie ona lękiem.
wiem, że nadejdzie i cokolwiek stanie się moim udziałem, trzeba się będzie z tym zmierzyć. nie sposób zgadnąć co to może być, więc po co się martwić.
Chociaż ty pewnie bardziej niż ja lubiłaś i dbałaś o swoją cielesną powłokę 😉
stąd może ta różnica w zapatrywaniu.
pewnie, że tak właśnie:) poza tym dokładnie tak jak piszesz, liczyłam, że mnie to nie spotka:) teraz zaczyna spotykać i nagle…:) ten rodzaj naiwności, ten rodzaj niepogodzenia od zawsze:)